Powrót do oceanu, czyli jak przewrócić życie na lewą stronę
Są w życiu takie chwile, kiedy czujesz się bardziej żywy niż zwykle.
Miałam 11 lat, kiedy pierwszy raz zobaczyłam morze. W mojej pamięci zapisał się moment, kiedy wyszliśmy z lasu i nagle zobaczyłam, że kończy się świat. Za błękitną linią horyzontu nie było już nic. Wpatrywałam się w tę równą linię oddzielającą niebo od ziemi i nie mogłam oderwać wzroku. Choć nie potrafiłam ubrać tego w słowa, poczułam, że dotykam czegoś o wiele większego niż tylko widok morza, za którym, jak wiadomo, jest Szwecja, a nie “nic”. Ja zobaczyłam nieskończoność.
Uczucie, kiedy jesteś żywy bardziej niż zwykle, przypomina trochę bycie wywróconym na lewą stronę.
Prawa strona, ta codzienna, pełna jest łatek i naszywek. Są na nich nasze dziecięce wnioski i etykietki, są tam naszyte instrukcje, jak powinniśmy się zachowywać, kim powinniśmy być oraz jak powinniśmy postępować, żeby przetrwać. Tych naszywek jest tak dużo, że razem tworzą pancerz. Wygląda się w nim trochę jak mumia.
Lewa strona jest zrobiona z gwiazd, wiatru, ognia, płynącej wody i tej mocy, która sprawiła, że powstałeś z prochu istot, które żyły przed tobą. Na lewej stronie nie ma żadnych myśli, tylko samo istnienie, silne i stanowcze, niepodważalne, ciepłe i kojące. Nie ma nic bardziej naturalnego niż to odczucie.
Kiedy jesteśmy dziećmi, często zdarza nam się doświadczać świata po jego lewej stronie. Gorliwie poszukujemy prawdziwości, tego wyczuwalnego w ciele poczucia bycia we własnym centrum. Na fałsz otoczenia, które nakłada nam kolejne łatki i naszywki, najczęściej z napisami zły albo uwaga, reagujemy gwałtownie, jakbyśmy chcieli je zedrzeć i podeptać. Robimy to do chwili, aż nie zostaniemy złamani.
Wtedy większość z nas zapomina, że lewa strona istnieje. Zostaje tylko prawa. To, co pod nią, zostaje wyśmiane i zbagatelizowane jako dziecięca mrzonka. Łatki stają się naszą osobowością. W istocie są jak skorupa.
Gdzieś głęboko w środku na zawsze zostaje poczucie, że coś jest nie tak, że czegoś brakuje i że zostałeś oszukany. Ciągle czujesz nieokreślony niepokój, niedosyt. Choćbyś bardzo chciał zapełnić tę dziwną pustkę - ludźmi, zajęciami, różnymi zabawkami - ona zawsze tam jest. Im bardziej się starasz, tym bardziej staje się dotkliwa.
Aż do momentu, w którym nieskończoność ponownie objawi się przed tobą.
To może być moment, kiedy zmęczony ciężarem swoich pancerzy decydujesz się po prostu je zrzucić. Nagle dostrzegasz ukrytą pod nimi prawdę o tobie. Niektórzy nazywają to przebudzeniem duchowym.
Ale może to też być chwila, kiedy patrzysz długo w morze, oddychasz swobodnie, słuchasz szumu fal i powoli, po kawałeczku wymazujesz gumką granice między sobą, morzem i niebem. To jest medytacja.
Albo może to być wtedy, kiedy wsłuchujesz się w rytm swojego serca i oddechu. I czujesz, jak powoli, po trochu, z każdym oddechem, z każdym kolejnym uderzeniem, twoje serce ponownie wpompowuje w ciebie twoją prawdziwą esencję. To jest koherencja serca i mózgu.
To miłe, ciepłe uczucie. Rozlewa się po tobie jak miód. Zaczyna się od środka klatki piersiowej i rozchodzi po ciele. Sprawia, że wszystko staje się bardziej miarowe i stabilne. Twoje bicie serca i fale mózgowe. Twoje myśli i emocje. Twoje czyny, twoje słowa. Twoje intencje. Wszystko wraca na właściwe tory, wpada w naturalny rytm. Tak, jakbyś wrócił do swojego prawdziwego domu, o którym nawet nie pamiętałeś.
Któregoś dnia w sercu znajdujesz ukryty suwak. Trzeba go tylko rozpiąć, żeby dostać się do podszewki swego istnienia. Ona tam zawsze była, nigdy nie zniknęła ani na moment. Coraz łatwiej ci rozpiąć suwak, nawet jednym ruchem. I robisz to.
Jeśli masz odwagę, bo często oznacza to koniec życia, jakie znałeś.
Bo jak żyć dalej w etykietkach, ramkach i pod naszywkami, jeśli się dostało nielimitowany dostęp do nieskończoności?
Zrywasz te naszywki. Nie ty je tam umieściłeś. Sam wybierzesz, co będzie na ich miejscu. Jesteś wolny.
Przestajesz się bać. Czujesz się na wskroś kompletny. To uczucie sięga aż do trzewi i promieniuje na zewnątrz potężną energią życia, które jest i spokojne, i dzikie, i głęboko czujące, i bezpieczne.
Teraz możesz być, kim zechcesz, możesz zrobić wszystko i pójść wszędzie, a czegokolwiek nie zrobisz, będzie wyrażało twoją pełnię, będzie lśniło prawdą, będzie zamieniało się w złoto, będzie służyło innym.
Od czasu do czasu odkryjesz jeszcze jakąś łatkę i zastąpisz ją inną, albo i nie. Czasem nawet obudzisz się cały wywrócony na prawą stronę. Ale wtedy, zamiast biegać w gorączce, uśmiechniesz się do siebie i przypomnisz sobie, jak to jest. Może roześmiejesz się w głos, podziwiając doskonałość tej iluzji, którą tu tworzymy. A potem rozepniesz suwak.
Nie jestem już mała, ale dalej odwiedzam morze, kiedy tylko mogę. Spotkanie z nim zawsze wypełnia moje serce radosnym spokojem; prądem Życia, który posyła w moją stronę te wszystkie fale. I już po chwili biegam po brzegu, śmiejąc się, wydając radosne okrzyki, mocząc ciuchy po pas i rozkładając szeroko ręce, żeby jak najpełniej doświadczyć tego pięknego dnia, który dostałam w darze.
Dziękuję! Bardzo tego dziś potrzebowałam! Umiejętność dostrzegania tego, co na co dzień jest ukryte pozwala mi odnaleźć wewnętrzny spokój
Cudny artykuł, jestem wdzięczna że mogłam przeczytać te słowa, jak bardzo mi potrzebne ????????